Wczoraj na Błoniach Zabierzowskich odbył się Festiwal Kolorów. Czy mi się podobało? Głupie pytanie... To był jeden z najlepszych dni w całym moim życiu:)
Ogólnie to cały dzień był bardzo spontaniczny. Wybrałyśmy się tam z przyjaciółką tak naprawdę kompletnie nie znając Krakowa. A nasza przygoda zaczęła się szybciej niż myślałyśmy. Kiedy doszłyśmy na przystanek na voyagera, on właśnie odjeżdżał, więc musiałyśmy czekać na kolejny. Już w Krakowie było trochę łatwiej, wsiadłyśmy w przepełniony autobus i jechałyśmy dobre pół godziny na tę zabawę. Jak łatwo się domyślić wszyscy wysiedliśmy na tym samym przystanku i jeszcze kilkanaście minut szliśmy piechotą.
Powrót to była dopiero zabawa... Tylko jeden autobus jechał z tego miejsca więc trzeba było łapać stopa.
Szczerze Wam powiem, wszystko miało swój urok, więc naprawdę polecam :D
Co tu jeszcze mówić, zapraszam do oglądania zdjęć :)
Naszą zabawę zaczęłyśmy od dwóch torebek kolorów :)
Po pierwszym wyrzucie jeszcze nie było tak źle, byłyśmy "delikatnie" podkolorowane....
No, ale na dwóch torebkach się nie skończyło i po głównym wyrzucie (i po tym jak Gabi wysypała mi pół torebki na głowę) wyglądałam trochę jakbym źle dobrała sobie podkład, tak, niektórzy pytali czy to opalenizna kiedy wracałyśmy...
Jeszcze jedną zabawną kwestią, którą poruszę było to, że miałam dwa różne buty... Cały festiwal zastanawiałam się, dlaczego jeden but wydaje mi się być większy... Jak się okazało, jeden był mój, a drugi siostry...
Ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem, niektórzy pytali o ten festiwal, a inni po prostu się uśmiechali.
Podsumowując... było genialnie i w przyszłym roku na pewno też będziecie mogli mnie tam spotkać! :)